Wojna w Ukrainie to wojna duchowa – rozmowa z Siergiejem Laszewiczem.
W obliczu wojny trwającej na Ukrainie, wielu wierzących chrześcijan z tego kraju znalazło schronienie w Polsce.
Tu mieszkają, pracują, zakładają swoje kościoły i zbory lub dołączają do już istniejących wspólnot. Nie zapominają jednak o swoich braciach i siostrach, którzy zostali w kraju objętym wojną. Na miarę swoich możliwości pomagają im trwając w modliwie o pokój i zakończenie walk oraz wysyłając wsparcie materialne.
Siergiej Laszewicz – chrześcijanin z Ukrainy, który obecnie mieszka w Polsce, w rozmowie dla Ewangelicznych Mediów Informacyjnych (EMI), opowiada m.in. o tym jak obecnie funkcjonują kościoły w Ukrainie oraz w jaki sposób możemy je wspierać w tym ciężkim czasie.
EMI: Jaka jest w tej chwili sytuacja chrześcijan w Ukrainie?
Siergiej Laszewicz: Sytuacja jest trudna zwłaszcza dla tych braci, których zabrali do wojska. Większość wierzących ludzi nie bierze broni do ręki, tylko mówi: „my jesteśmy po to żeby ratować, a nie po to, żeby zabijać”. Cierpią z tego powodu, bo się nad nimi znęcają – w wojsku są 'tymi gorszymi’.
Pastorzy nie zostawiają swoich zborów. Mówią, że będą na miejscu do ostatniego człowieka w zborze. Dużo starszych braci musi zostać i pomagać. Na miejscu nie ma światła ani ogrzewania.
EMI: Czy chrześcijanie regularnie się spotykają? Jak wyglądają te spotkania?
Spotykają się nawet podczas bombardowania. Słyszałem, że w trakcie niedzielnego nabożeństwa, na podwórko jednego ze zborów spadł pocisk. Dzięki Bogu, nikt nie został ranny!
EMI: Czasami jest tak, że kościoły w obliczu prześladowania czy zagrożenia, stają się jeszcze bardziej gorące. Można powiedzieć, że następuje jakieś przebudzenie, modlitwa staje się bardziej gorliwa. Czy tak samo jest teraz w Ukrainie?
Tak, więcej ludzi 'ze świata’ przychodzi do zborów. Widzą że, na przykład, większości domów w jakiejś miejscowości nie ma, a dom modlitwy stoi. Jak stał, tak stoi! No i jest więcej modlitwy, takiej prawdziwej, otwartej, ze łzami…o ratunek.
EMI: O co my, jako Polacy, powinniśmy się w tej chwili modlić właśnie dla Ukraińców, dla naszych braci i sióstr?
O tych, którzy podjęli decyzję, by tam zostać i służyć, bo nie każdy człowiek tam zostanie. Nie każdy pastor będzie chciał ryzykować swoim życiem.
Żeby więcej było takich pastorów, którzy będą chcieli pomagać na tych terytoriach, w tak trudnym czasie.
Z tego co widzimy, to zabierają coraz więcej wierzących, żeby walczyli. Była podpisana umowa z państwem, że nie będą brali ludzi wierzących, ale teraz kogo złapią na ulicy, tego biorą. Nawet nie patrzą na to ile masz dzieci…czy masz trójkę, czwórkę czy piątkę. Jeżeli złapią cię na ulicy, to wtedy rodzina zostaje bez ojca…tak to wygląda.
EMI: Czy chrześcijanie upatrują nadzieję w tym, że ta wojna się wreszcie skończy i, że wszystko pozytywnie się dla was rozwiąże?
Kto się modli ten ma wiarę, że to się skończy jak najszybciej. Ile to będzie trwało – to wszystko zależy od naszej modlitwy, od tego jak będziemy się modlić i wspierać w modlitwie. Bo to nie jest wojna chrześcijan, tylko duchowa wojna w modlitwach. Bo jak napisano „Bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich”. My wierzący musimy to wiedzieć, że nie rękami walczymy a na kolanach.
EMI: Ważna jest pomoc duchowa, czyli tak jak wspomniałeś – modlitwa, ale czy w dalszym ciągu jest potrzebna pomoc materialna dla kościołów w Ukrainie?
Tak, jest potrzebna, myślę, że bardzo potrzebna. Zbieramy co możemy, żeby pomóc braciom, którzy podjęli decyzję by tam zostać i pomagać. Musimy ich wspierać finansowo, żeby mieli jak pomóc – mogli kupić chleb, paliwo…
EMI: W jaki sposób możemy pomagać tutaj, w kościołach w Polsce? Jak to zorganizować, żeby pomoc rzeczywiście trafiła do tych osób, które jej potrzebują?
My robimy to w taki sposób, że to co zbierzemy wysyłamy do pastorów, którzy tam zostali i wtedy to oni decydują, na co pójdą nasze zbiórki. Wtedy jest pewne, że pomoc trafi tam, gdzie potrzeba.
Rozmowę spisała Dominika Przykucka